Lyrics KęKę – Co Życie Da
Text:
Mroźny styczeń pamiętam, śnieg po łydki ja rejon
Się dochodzi po świętach, list odbieraj nie pierdol
Nie czas na gadki, komornik go ściga
Masz dzieciaka to płacisz, jesteś facet czy pizda?
Piana i psi pysk, niby nie gryzie
Skacze jebana, dajesz Francją w to bydle
Ogólnie nieźle, babki, dziadki, gadki
Poznaję ludzi, życie, mam podkładki pod rapy, robię
Się cieszę się, się szanuję się co się ma
W prawdzie średni ma się becel za to spokój, praca, seta
Wieczór osiedla, Woogie Boogie żyje
Póki mam na ruchy piję, wchodzą długi wtedy myślę
Rap grany zawsze, popierdolony zdrowo
Nieprzytomny wers za wersem, znowu jest konkretnie ziomboj
Wpada luty — pojebało się wsio
Cięty etat, brak waluty, piję wódę przez noc
A jak! nie pierwszy raz, weź w tym mieście się utrzymaj
Na dziesięciu moich kumpli, ze dwóch robi — reszta nędza
No cóż, lecz nie myślę zbytnio
Liczę znowu jakoś będzie przecież zawsze jakoś było
A jak, bardzo szybko się potwierdza słowo
Jak klinuję następnego dnia, telefon dzwoni Sokół
«Co tam?» resztę to z wywiadów znasz
Dogadane, podpisane, nieźle, robię rap
Kurwa poszło Prosto, legalny raper
No i co mam teraz działać, nie wiem — piję wódę dalej
Braka, mija marzec ciągle chlam
Jakoś kwiecień Otrabarwa leci pierwszy track
Czarny w brechtach — «daj zarobić, bo za szybko nagrasz»
Kucharek sześć, schabowy, rzucam wokal bez prób — bangla
Skacze jebana, dajesz Francją w to bydle
Ogólnie nieźle, babki, dziadki, gadki
Poznaję ludzi, życie, mam podkładki pod rapy, robię
Się cieszę się, się szanuję się co się ma
W prawdzie średni ma się becel za to spokój, praca, seta
Wieczór osiedla, Woogie Boogie żyje
Póki mam na ruchy piję, wchodzą długi wtedy myślę
Rap grany zawsze, popierdolony zdrowo
Nieprzytomny wers za wersem, znowu jest konkretnie ziomboj
Wpada luty — pojebało się wsio
Cięty etat, brak waluty, piję wódę przez noc
A jak! nie pierwszy raz, weź w tym mieście się utrzymaj
Na dziesięciu moich kumpli, ze dwóch robi — reszta nędza
No cóż, lecz nie myślę zbytnio
Liczę znowu jakoś będzie przecież zawsze jakoś było
A jak, bardzo szybko się potwierdza słowo
Jak klinuję następnego dnia, telefon dzwoni Sokół
«Co tam?» resztę to z wywiadów znasz
Dogadane, podpisane, nieźle, robię rap
Kurwa poszło Prosto, legalny raper
No i co mam teraz działać, nie wiem — piję wódę dalej
Braka, mija marzec ciągle chlam
Jakoś kwiecień Otrabarwa leci pierwszy track
Czarny w brechtach — «daj zarobić, bo za szybko nagrasz»
Kucharek sześć, schabowy, rzucam wokal bez prób — bangla
W przerwach seta, bo tak robię to
Koło maja z chłopakami Wilno w kurwę sztos
Was pozdrawiam na Wileńskim rynku ‘Iskra’
«Jak Emilii Plater, Wilno nasze», obok nas policja
Głośno, nic nie łapią dobrze jest
Zawijamy bo pokręcą, jutro ważny dzień
Powrót Radom, album już nabiera kształtów
Będzie ryk, że mało starych robię swoje w chuju mam to
Serio — kto mnie słucha już od lat
Wie co myślę o tym wszystkim i po co to gram
W trakcie mamy ciut koncertów, Kotzi, VaZee pięć!
Teraz to se pojeździmy kurwa razy pięć
Lato mija jak to lato trochę plaży też
Robim chyba ze trzy sztuki, lipiec Kraków brecht
Dla pacjentki od striptizu zawsze jedna miłość
Dawaj ze mną w trasę, kiruj, nigdy mało cycków
Hradec ledwo co kojarzę, pozdro TGU
Człowiek małpa, dobra jazda, tagowanie sztuk
Brakaka, czeskie psy to ciężkie mendy
Wiem że trudno w to uwierzyć ale nawet nasi lepsi
Jebać, z Antkiem z Otrej poszedł zakład
Mówi, że się płyta sprzeda, ja nie wierzę gruba stawka
Wrzesień, wszystko już nagrane mam
Dużo czasu co tu robić, no toż kurwa zgadł
Bez zmian, chłopak, be-be-bez zmian, chłopak
Chociaż już się męczę strasznie, kiepsko mi się śpi po nocach
Rzygam krwią, prawie nie jem, ostra faza
Rzadko wtedy sypiam w domu, mnie ponosi, psycha siada
Cóż, sam wybrałem życia styl
Jako tako się ogarniam i kręcimy klip
‘Nigdy dość’, nigdy! jebać rzeczywistość — motto
Wielkie pozdro, OesVidyo, efekt widać jest kozacko
Dosyć, nie wiem jak przerywam wszystko
Trzeba mocno się upodlić, piętnastego koniec z wódko
‘Jeden kraj’, zanim idzie fala propsów
Sam byś nie uwierzył jakich, bardzo dobrze myślą w końcu
Jazda! przed premierą w net
‘Takie rzeczy’ mocno w eter, lubią taką rzecz!
Wszystko spoko, mało nerwów choć przyjęcie cieszy
Jak nie piję się nie smucę, i bez ekscytacji większych
Wszystko płaskie, chociaż droga słuszna
Jednak ciągle kusi strasznie się najebać pod Grzesiuka
A jak! po nieprzespanej nocy znojnej dzieciak
Poczuć stan dzieciak, życia smak dzieciak
Czterdziesty dzień pierdolonego detoksu, yo
Dalej lecimy z tą historią, yo
Nie planuję, nie kalkuluję
Na nic nie liczę, po prostu żyję
Aha, co życie da to zniosę godnie, yo
Nie kalkuluję, po prostu żyję, yo
Koło maja z chłopakami Wilno w kurwę sztos
Was pozdrawiam na Wileńskim rynku ‘Iskra’
«Jak Emilii Plater, Wilno nasze», obok nas policja
Głośno, nic nie łapią dobrze jest
Zawijamy bo pokręcą, jutro ważny dzień
Powrót Radom, album już nabiera kształtów
Będzie ryk, że mało starych robię swoje w chuju mam to
Serio — kto mnie słucha już od lat
Wie co myślę o tym wszystkim i po co to gram
W trakcie mamy ciut koncertów, Kotzi, VaZee pięć!
Teraz to se pojeździmy kurwa razy pięć
Lato mija jak to lato trochę plaży też
Robim chyba ze trzy sztuki, lipiec Kraków brecht
Dla pacjentki od striptizu zawsze jedna miłość
Dawaj ze mną w trasę, kiruj, nigdy mało cycków
Hradec ledwo co kojarzę, pozdro TGU
Człowiek małpa, dobra jazda, tagowanie sztuk
Brakaka, czeskie psy to ciężkie mendy
Wiem że trudno w to uwierzyć ale nawet nasi lepsi
Jebać, z Antkiem z Otrej poszedł zakład
Mówi, że się płyta sprzeda, ja nie wierzę gruba stawka
Wrzesień, wszystko już nagrane mam
Dużo czasu co tu robić, no toż kurwa zgadł
Bez zmian, chłopak, be-be-bez zmian, chłopak
Chociaż już się męczę strasznie, kiepsko mi się śpi po nocach
Rzygam krwią, prawie nie jem, ostra faza
Rzadko wtedy sypiam w domu, mnie ponosi, psycha siada
Cóż, sam wybrałem życia styl
Jako tako się ogarniam i kręcimy klip
‘Nigdy dość’, nigdy! jebać rzeczywistość — motto
Wielkie pozdro, OesVidyo, efekt widać jest kozacko
Dosyć, nie wiem jak przerywam wszystko
Trzeba mocno się upodlić, piętnastego koniec z wódko
‘Jeden kraj’, zanim idzie fala propsów
Sam byś nie uwierzył jakich, bardzo dobrze myślą w końcu
Jazda! przed premierą w net
‘Takie rzeczy’ mocno w eter, lubią taką rzecz!
Wszystko spoko, mało nerwów choć przyjęcie cieszy
Jak nie piję się nie smucę, i bez ekscytacji większych
Wszystko płaskie, chociaż droga słuszna
Jednak ciągle kusi strasznie się najebać pod Grzesiuka
A jak! po nieprzespanej nocy znojnej dzieciak
Poczuć stan dzieciak, życia smak dzieciak
Czterdziesty dzień pierdolonego detoksu, yo
Dalej lecimy z tą historią, yo
Nie planuję, nie kalkuluję
Na nic nie liczę, po prostu żyję
Aha, co życie da to zniosę godnie, yo
Nie kalkuluję, po prostu żyję, yo