Текст Bezczel – Na Biegu (Wersja Studyjna)
Текст:
7:15, słyszę telefonu skowyt
Jednak to nie budzik mnie obudził, a ból głowy
Co się ze mną wczoraj działo, kurwa znów nie pamiętam
Znów urwał mi się film, znów taśma pękła
Bo delikatnie mówiąc trochę zabalowałem, o!
Nie mogę sobie darować, jak mogłem zaniechać
Ale konsekwencje trzeba ponieść, do studia muszę jechać
Szybki prychol, mocna kawa i może na drogę bat
Big Pun w słuchawkach, Twinz, Boże w kółko mogę tak
W windzie wali mułem, sąsiad z dołu, Ty, stary ubek
Za małolata wzywał tu na nas psy
Na dole Peter żul chce bym coś dorzucił
Pewnie znowu byłoby naszczane w windzie jakbym wrócił
Może bym dołożył, ale jestem pusty w ryj
Z resztą jak się lubisz złożyć, odurzyć, za swoje pij
Myśli, że jestem gwiazdorem, bo widział jak tu robię klip
To jest chore, ale nie zrobię z tym nic
Na ławeczce dyktę chlają stare dziadki obok piaskownicy
Gdzie małe dzieci stawiają babki
Trzy sąsiadki, serdeczne z okien obcinają mnie
Bo mam nowy dres, jakoś dziwnie bujam się
Młody człowiek moherowym wjeżdża na ambicje
Na wszelki wypadek społeczniaki dzwonią po po po po po
Pośpieszam kroki bo jakoś mnie nie bawi to
Zapomniałem kurwa że przed wyjściem miałem nabić szkło
Idę dalej, przemierzam dobrze znane rejony
Tu z każdej strony kamery, mordo jesteś namierzony
Mijam sztukę, chcesz, podkopsam Ci namiar
Uwierz, oddałbyś wiele żeby dostać ją w zamian
Mieszkała dwa bloki dalej, była wicemiss Polonia
Wbijam do ziomka, mieszka w bloku naprzeciwko
Robi bity, razem ubieramy słowa w rzeczywistość
Zgrywam paczkę nowych loop’ów i do Wemu zwijam się
Bo za pół godziny do kabiny wbijam się
Prędzej pędzę, przejebane autobahny
Na przystanku pod kościołem zwalniam miejsca starszej pani
Nie mam biletu, ale kładę na to lachę
Chętnie bym pojechał furą, ale znów nie mam na wachę
Nie ma to jak być raperem, kurwa robić w Polsce rap
Ciekaw jestem kiedy w końcu zacznę za to forsę brać
Jeszcze tylko dwa przystanki i mam z głowy
Wysiadam, i zahaczam o monopolowy
Bo obowiązkowy na wtorkowy poranek jest czteropak tyskich
Co by jak nie było, zawsze piwko do nagrywki
Przydałoby mi się jeszcze bucha jakiegoś ale ziomek nie odbiera
Wygląda na to, że nie zapalę
Na farcie pod drzwiami na dolę Miszkę spotykam
Ma ze sobą rarytasa więc ratuje mnie i znika
Dzięki ziomuś, krótka wymiana zdań
Podeślę na mail’a bicik, nagramy ten numer, man
Wbijam do studia, siemano, Marek Brauner’a odpala
Ja biorę sporego łyka piwa, Camela zapalam
Już w kabinie wpadam w trans, w jednej chwili
Więc zaczynam ładować punche jak pieprzony Billie
?
Kolejne dzieło sztuki tu dzisiaj powstanie
Możesz być pewien, nawet choćbym to tu dziś pisał na kolanie
Pisał w autobahnie, w pół godziny zwrotę
Która będzie bujać każdym murem, skwerem, blokiem
Sprawdź to!