Текст Kartky – Bez Winy
Текст:
Dzwoń po armię, kradnę minuty weteranom
I nie było dnia, żebym o tym nie marzył
Nie lubię patrzeć się na lustro co rano
Bo tożsamość, kiedy nie spojrzysz, tyle ma twarzy
Źrenice puste, i pełne, tego co było
Mennice nigdy tutaj nie biły monet
Szukam miary na jutro, bo na wiarę za późno
Zwiedzam nieznane stolice i mija kolejny moment
Na linii wzroku kilometr następny
W furii obłoków we dwoje tańczymy
Widmo wyroków nad nami jak kruki
W serca zbrukane zdradą wierzymy
Ostatni, spadam jak kartki i brak mi świata na wynos
Dziś mogę go kupić, ostatni, to życie to pastisz
Ja jestem za wtórny, za mądry, za dobry, za głupi
O, pokora nigdy nie wróci
Zegarek na północ, empatia na półmrok
Kiedy ten balet się rozkręca jak ja
W szale zabieram cię tam gdzie nie ma opcji na smutno
Gdzie nie ma planów na jutro i stanów niepewnych jak moje, ot tak
Boje się bać, ale to robię bo tworzę co mogę
I nie roztrwonię swoje wizji na świat
Pracuję nad nią od lat, już nie liczę na fart
Choć powtarzam się jak chyba każdy przede mną
Powieki zasłania mgła, oczy zamknięte na wiatr
Walory smaku i sensu bledną, brudzone tęczą
Czołgam się z dna, wszystko to widzę w snach
Tak naprawdę nie chce nigdy skończyć jak ty
Temperatura łez wczoraj dała nam deszcz i cień
Więc nigdy nie pytaj o moje noce i dni
Mennice nigdy tutaj nie biły monet
Szukam miary na jutro, bo na wiarę za późno
Zwiedzam nieznane stolice i mija kolejny moment
Na linii wzroku kilometr następny
W furii obłoków we dwoje tańczymy
Widmo wyroków nad nami jak kruki
W serca zbrukane zdradą wierzymy
Ostatni, spadam jak kartki i brak mi świata na wynos
Dziś mogę go kupić, ostatni, to życie to pastisz
Ja jestem za wtórny, za mądry, za dobry, za głupi
O, pokora nigdy nie wróci
Zegarek na północ, empatia na półmrok
Kiedy ten balet się rozkręca jak ja
W szale zabieram cię tam gdzie nie ma opcji na smutno
Gdzie nie ma planów na jutro i stanów niepewnych jak moje, ot tak
Boje się bać, ale to robię bo tworzę co mogę
I nie roztrwonię swoje wizji na świat
Pracuję nad nią od lat, już nie liczę na fart
Choć powtarzam się jak chyba każdy przede mną
Powieki zasłania mgła, oczy zamknięte na wiatr
Walory smaku i sensu bledną, brudzone tęczą
Czołgam się z dna, wszystko to widzę w snach
Tak naprawdę nie chce nigdy skończyć jak ty
Temperatura łez wczoraj dała nam deszcz i cień
Więc nigdy nie pytaj o moje noce i dni
Nie mam sumienia i tracę
Biała gorączka tej zimy
Nigdy cię już nie zobaczę
Nie mam oporów i płaczę — empiryzm
Nie mam sumienia i tracę
Biała gorączka tej zimy
Nigdy cię już nie zobaczę
Nie mam oporów i płaczę — empiryzm
Nie masz sumienia, oporów i płaczesz
Patrzę jak walczysz o nowy last minute
To nie do zniesienia «decorum» i gracze
Bez planu, wygranych, bez wnętrza, bez winy
Nie masz sumienia, oporów i płaczesz
Patrzę jak walczysz o nowy last minute
To nie do zniesienia «decorum» i gracze
Bez planu, wygranych, bez wnętrza, bez winy