Текст Paluch – Miałem Szczęście
Текст:
Paluch
Aha, właśnie tak
Miałem szczęście, kolejny raz
Ja wyrosłem w miejscu, gdzie nie żyje się na niby
Moje ziomy z tych podwórek to pełnokrwiste pyry
Wielu za dzieciaka wpadło w niewłaściwe życia tryby
Miałem dużo szczęścia chyba więcej niż rozumu
Zawsze szedłem pod prąd i rozbiłem setki murów
Zbyt radykalny, często przez to pewny swych decyzji
W wielu testach na męstwo nie zawodził mnie instynkt
Podpowiadał idź z tym, gdy spotkałem miłość życia
Wtedy pokochałem miłość, pielęgnuję ją do dzisiaj
To wiele zmieniło forma duchowa jest wyższa
Wiem dobrze gdzie podążać, wiem gdzie ma swoją przystań
Ja miałem szczęście mogłem dzisiaj być gdzie indziej
Dusiłbym się życiem jak klaustrofobia w windzie
Będę uśmiechniętym gościem kiedy śmierć po mnie przyjdzie
Bo nie sprzedałem wartości, nigdy nie bałem się myśleć
Miałem szczęście umiem w dzień zamieniać noc
Z cudzej nienawiści robić swoją broń
Doszedłem tu, gdzie jestem, nie odejdę stąd
A wtedy, kiedy trzeba, do przodu idę pod prąd
Miałem szczęście umiem w dzień zamieniać noc
Z cudzej nienawiści robić swoją broń
Doszedłem tu, gdzie jestem, nie odejdę stąd
A wtedy, kiedy trzeba, do przodu idę pod prąd
Nie płaczę za hajsem, ziomuś to tylko papier
Każdy milioner zdechnie, zdrowia nie kupi żaden
Ci, co tylko o tym myślą zamienią się w kamień
Kurwa miałem szczęście, mogłem wyrosnąć na zjeba
Który przelicza ziomów, gustuje w bogatych kolegach
Jeśli jesteś moim ziomem nie wystawię Cię na sprzedaż
Ale oddam Cię za darmo, jak Twe życie to jest giełda
Jestem głosem bloków, mocno czuję ich poparcie
Spośród tysięcy chłopów łapię największy zasięg
Zapraszasz mnie do Twego domu, wjeżdżam z czystym przekazem
I rok po roku ziom jarasz się jeszcze bardziej
I nie ważne skąd pochodzisz, i jaki nosisz ciuch
Nie chce nawet wiedzieć jak ma na imię Twój bóg
Jeśli masz dobre serce, przejdziesz mego domu próg
Miałem szczęście, zawsze czułem, kto przyjaciel, a kto wróg
Miałem szczęście umiem w dzień zamieniać noc
Z cudzej nienawiści robić swoją broń
Doszedłem tu, gdzie jestem, nie odejdę stąd
A wtedy, kiedy trzeba, do przodu idę pod prąd
Miałem szczęście umiem w dzień zamieniać noc
Z cudzej nienawiści robić swoją broń
Doszedłem tu, gdzie jestem, nie odejdę stąd
A wtedy, kiedy trzeba, do przodu idę pod prąd
Z przyjaciółmi miałem szczęście mogłem cały czas stać pod blokiem
Albo, co gorsze, stać pod monopolem za rogiem
Albo, co gorsze na cztery dzielić jedną kromkę
Albo, co gorsze zbić już piątkę z Bogiem
Życie moim nałogiem, chcę je pić, palić ciągle
Zadbaj o kiermany, co się rozglądasz
Ważniejsze są jaja czy hajs w spodniach?
Czuję przypływ szczęścia, gdy widzę wschód słońca
Gdy promień mej skóry każdy milimetr rozgrzewa
To co teraz posieję, później będę zbierał
Jestem silną jednostką rzuconą na jałowy grunt
Osiedle pomaga się wybić, później ciągnie w dół
Miałem szczęścia w chuj, w porównaniu do tych innych
Pytają ‘ Onar, co u Ciebie?’ ziomuś jestem przeszczęśliwy
Więc Jebać derpesję, jebać nieróbstwo, jebać depresję, jebać lenistwo
Jebać depresję, jebać co złe, po prostu tej, jebać to wszystko
Choć dzisiaj szczęście to deficytowy towar
Ja mam go tyle, że mogę trochę Ci schlastlować
Miałem szczęście umiem w dzień zamieniać noc
Z cudzej nienawiści robić swoją broń
Doszedłem tu, gdzie jestem, nie odejdę stąd
A wtedy, kiedy trzeba, do przodu idę pod prąd
Miałem szczęście umiem w dzień zamieniać noc
Z cudzej nienawiści robić swoją broń
Doszedłem tu, gdzie jestem, nie odejdę stąd
A wtedy, kiedy trzeba, do przodu idę pod prąd