Lyrics Kaz Bałagane – Sny
Text:
Wrócili z Luster, gdzieś o szóstej
Do snu położy ich co najwyżej spust
Wziął ją już w przedpokoju
Zakasłała no i wypadł mu fiut
Wożę trochę elektryki
Nigdy to nie wychodzi na dobre
W mordę jebane narkotyki
Granaty hukowe obudziły cały blok
Wtedy był na dole bo kamerą kominiarzy ściął
Kilo krzysia zrzucił w dół kiedy zszedł na dach
160 koła poszło w las
Uważaj o czym marzysz
Uważaj o czym marzysz
Sny dilerskie na jawie
Widziałeś tyle razy
Uważaj o czym marzysz
Uważaj o czym marzysz
Sny dilerskie na jawie
Widziałeś tyle razy
Wracał pusty na dzielnice
Wielkie długi jak źrenice
Zbyt dobrze się zna z bagażnikiem
W uszach dudni «czy Ci niemiłe życie»?
To słowa matki kiedy witał znowu OIOM
To już druga próba, złego diabli tam nie biorą
Usiadł i zapłakał, pytał czy istnieje Bóg?
Wszystko by spieniężył gdyby mógł
Pod jego nogi spadł namacalny dowód
Głos mu mówi pod katanę i do domu bierz
Teraz się modli też
Uważaj o czym marzysz
Uważaj o czym marzysz
Sny dilerskie na jawie
Widziałeś tyle razy
Uważaj o czym marzysz
Uważaj o czym marzysz
Sny dilerskie na jawie
Widziałeś tyle razy