Lyrics KęKę – W Dół Kieliszki (WuDeKa)
Text:
Aha, ej, joł, haha. Coś dziwnie mój wokal słychać, wiesz?
Jakbym miał czegoś za dużo, tak jakoś inaczej jest…
(He, SWAG-u za dużo). Coś tam machnij Antua
Nie latam już po nocach, mam nowy priorytet
Ciągle jestem taki sam, Ziom
Teraz mówi Piotrek, a nie litry wódy za mną
Nie będę Was nawracał, bo mam do tego dystans
Alkoholicy, bracia, kurwa, chceta to se pijta
Chceta to wracajta rano, czwarta, kierma pusta
Zima, minus, bary, burdy, długi, kurwy, bordo buzia
Zgubione ciuchy, obrzygane buty
Masz numer od tej grubej? Te, alvaro, jesteś ósmy
YOLO, mordeczko, YOLO, życze Ci dużo szczęścia
Byłem poza kontrolo, powodzenia na zakrętach
Czy będę mówił: życie to jest sukinsyn
Gram dla normalnych ludzi, wzloty, doły — cały KiKi
Lecimy refren, bo nie chcę Was zanudzać
W górę kielichy wszyscy, ale Ty nie pijesz gruba
Pijesz wódę, walisz wódę
Palisz wódę, cieknie uchem
Leci kielon trzeci miesiąc
W portfelu zero, przytulasz beton
Pijesz wódę, walisz wódę
Palisz wódę, cieknie uchem
Leci kielon trzeci miesiąc
W portfelu zero, przytulasz beton
Nie mam Ci dać na flaszkę, kupiłem za to książkę
Podwójne dla opornych, dziś mam trzy takie na zwrotkę
Rozjebane po całości
Znów mocno, luźno, dzieciak. Mam w sobie luzu w opór
Nauczę się przyśpieszać, ale wpierw zrozumiem po co?
Pozdrówka objarusy, zakupcie nową płytę
Zapalcie, zapomnijcie, znowu kupcie tak cyklicznie
Niech to się kręci, o jak ja kocham życie!
Livin’ la vida coś tam, carpe coś tam, nic nie myśleć
Później gdzie moi ludzie, gdzie oni się rozeszli
Odwyki, cmentarz, słabe tyry, obraz nędzy
Lecz póki co odpuśćmy, na co mam tracić humor
Się jakoś bardzo mądrze, chyba już przepiłem rozum
Znów niedokładne rymy, do luftu z tą nauką
Łoimy i nie śpimy, stawiam kolej, budźta grubą!
Pijesz wódę, walisz wódę
Palisz wódę, cieknie uchem
Leci kielon trzeci miesiąc
W portfelu zero, przytulasz beton
Pijesz wódę, walisz wódę
Palisz wódę, cieknie uchem
Leci kielon trzeci miesiąc
W portfelu zero, przytulasz beton
Pijesz wódę, walisz wódę
Palisz wódę, cieknie uchem
Leci kielon trzeci miesiąc
W portfelu zero, przytulasz beton
Te numer dedykuję sobie
Jak kiedyś wrócę do tego zjebanego nałogu
Oby nigdy! Aha, i żebym wiedział jakie to jest gówno
Póki co się trzymam, i tego Wam życzę!
Pozdrówki grubą! Lecisz, lecisz!