Lyrics O.S.T.R. – Afery Kosztem Nas
Text:
Ej, rozkręćmy aferę, mam kamerę i dziwkę
Jeden telefon do gazet, nie trzeba za wiele myśleć
Minister plus dziwka, można to ładnie ubrać
Choć przy dziwce minister też wygląda jak kurwa
Bo co dzień ziomek tu lądują Talibowie w klewkach
Skurwysynu przestań, mam to brać na poważnie?
Wolę usiąść w fotelu, obmyśleć plan jak kaszlę
Znasz mnie, to nie jest trudne
Chcesz ruchać? na wiejskiej otworzyli przecież burdel
E, kumpel plus kumpel, nie chcę zostać lumpem
Mam kredyt na głowie, on nie zniknie w sekundę
Dzisiaj, jutro, pojutrze, nie mów mi kto ma serce
Po siedmiu płytach, to od życia jest ten jebany Forster
Za który bank odlicza mi co miesiąc pensję, bo dużo jeżdżę
Bo mam obsesję i podróżować chcę bezpiecznie
Tu w imię twoje wytykają panie krzywdę
Już co innego znaczy tu tankowanie na łyżwę
Przez telewizję wariat to ja nie wiem sam
Czy dobrze mieć ten plan na lewe DNA?
Ty powiedz czy mnie znasz? czy żyjesz tak jak ja?
Kredyty, drugi rap, afery kosztem nas
Nie ważne jaki fuck wynajdzie potem czas
Chcemy żyć tak jak w snach, afery kosztem nas
Ty powiedz czy mnie znasz? czy żyjesz tak jak ja?
Kredyty, drugi rap, afery kosztem nas
Nie ważne jaki fuck wynajdzie potem czas
Chcemy żyć tak jak w snach, afery kosztem nas
Tu nasze miasto snów, tu nasze państwo, oszust
Wiesz nie mam zdolności, by czytać kłamstwo z oczu
Wiem, że w złym celu interpretują religię
Dziś dzień za istnienie tych, cierpienie, łaskę
Dostaniesz w Mc Donaldzie pod jedzeniem czapkę
Plus platynową kartę — zbawcę konsumenta
Konsument czyli ty, czyli my — zwierzęta
Prezydent ziemniak i ciemniak łatwy w futrze
Co nie wie jak to można zgwałcić prostytutkę
Taki los, choć kobiety lubią brąz
To nie chciałbym poznawać tych tu, co z nim śpią
Lepiej to podbij ziom, oko mu podbij, bo
Nie trzeba kończyć szkoły, by wiedzieć, że to głąb
Ej razi prąd, ta złość idzie ze slumsów
Gdzie nie potrzebny nam Herfield i rodzina Addamsów
(Ten syf kurwo to świat mój) w tej galaktyce
My mamy w sercu Polskę, wy macie tu swastykę
Jak na coś liczę, to liczę na siebie
Bo w tym pojebanym państwie to się nic nie da dowiedzieć
Ty powiedz czy mnie znasz? czy żyjesz tak jak ja?
Kredyty, drugi rap, afery kosztem nas
Nie ważne jaki fuck wynajdzie potem czas
Chcemy żyć tak jak w snach, afery kosztem nas
Ty powiedz czy mnie znasz? czy żyjesz tak jak ja?
Kredyty, drugi rap, afery kosztem nas
Nie ważne jaki fuck wynajdzie potem czas
Chcemy żyć tak jak w snach, afery kosztem nas
Tu nawet nie musimy być w tym samym lokum, by
Wywołać na twarzy blady, trwały niepokój ty
Mamy na oku cel swój, mózg
Siła zapalna czyli epidemii centrum, luz
Nie muszę wychodzić z projektu tu
Nie pojmie tego intelektu wróg, to manifestu skrót
My mamy siłę, mogę ci zdemolować mózg
Nawet zalany Ginem, w wybranym trybie
Wystarczy opcja play, bo ten flavor kusi jak chłopca klejnot
Przy muzyce tej niejeden po japie dostał playboy
Nie muszę ruszać się z pokoju, by tak im kopsać wpierdol
Banał, mogę być banach, czy w Stanach
Chcę bana gibana na Bahamach z wieczora z rana
Tam gdzie jara się lolki czy pije szampana
Nie ważna data, miejsce, gdzie nie usłyszysz ziomek
Patrzysz w ulicy stronę, może to Kabriolet
Ten luz na oponie, koniec
To tylko cień mój, który prześladuje nas z projektu
Gdziekolwiek nie jesteś Bałuty reprezentuj
Moja muzyka, a twój cień ziomek
Nieważne czy w tirze, w domu, czy w samochodzie
To ja, czasu złodziej. Zawsze, gdzie ty, brat
Zostawiasz swój cień, nie ruszając się z miejsca
Moja muzyka, a twój cień ziomek
Nieważne czy w tirze, w domu, czy w samochodzie
To ja, czasu złodziej. Zawsze, gdzie ty, brat
Zostawiasz swój cień, nie ruszając się z miejsca