Текст Borixon – Sponsor
Текст:
Ref. Borixon & Julita Woś:
Ja chcę mieć marynarki Boss’a, bo tą całą resztę mam już w worach
Interesują mnie butiki i w tych kręgach szukam sponsora
Borixon:
Nike, Reebok’i, Adidasy
Darmowa dawka od sponsora
MORO wynosiło się kiedyś w worach
Bluzy kaptur, same kangurki
Baggy jeansy, czasami rurki
Opaski, frotki, smycze, full-cap’y
Kurtki zimowe dwie szafy
Towar składuje na strychu Boro
Jak na sponsoring mam tego sporo
Niejeden kiedyś ciuchami dzielił
I kręcił się biznes jak w karuzeli
Obwoźny handel, pełen legal
Dobry stuff, obsługa na medal
Puma obuwie, zeszły sezon
Wujka narciarski kombinezon
Jaskrawy welur w dobrej cenie
Dwa razy na sobie w studio i na scenie
Plecaki, nerki, torby, saszety
Pełna oferta, wszystkie gadżety
Skiety, badejki dla kupca przypał
Dla mnie to chuj tam, promocja wita
4XL opaski, futra
Dla uliczników sprawa smutna
Odbiorcy mają różne gusta
Ale każdy z nich zna odbicie lustra
Do Etyliny się wjeżdżało windą
StoPro banda zawsze szczodra
Siemano Wini, pozdro morda
Nie to, że szło na zjebane cele
Jointy, szamka, paliwo, przelew
Dobry biznes, satysfakcja duża
Dzieciaki w mieście, w naszych bluzach
Dresy świetnie, był popyt
Z dnia na dzień rosły obroty
Juicey Juice anno domini
Świętej pamięci dla mnie w tej chwili
Zoo York, Mass, PLNy, PROSTO
Sporadycznie, ale coś tam poszło
Wszystko gotówka, odpada kredyt
Z ciuchów zawsze dobre tantiemy
Wpadasz do mnie, masz luźny papier?
Zawsze coś znajdziemy w szafie
Wieczna promocja, t-shirt’y gratis
Wchodzisz, sprawdzasz, wybierasz, płacisz
Z powodu, iż konkurencja spora
Teraz gdzie indziej szukam sponsora
Ten Typ Mes:
Druga strona orderu, a-a, yo
W jednym z najszczerszych numerów
W moim rapie nie ma tajemnic, w życiu też nie więcej niż 3
Na nowym Borixonie nie wypada ściemnić, żyłem BRX inaczej niż Ty
Kiedy szef MORO zadzwonił, chce dać mi ubrania, mam w nich zaiwaniać, to jakiś żart
Miałem 19 lat, jak jebana Chiquita mój rap był już wtedy coś wart
Magazyn MORO, to był istny sezam, stare szaty rozdarłem jak Rejtan
Wyszedłem nowy na miasto z dumą, pierwsza hybryda dresa i sk8’a
Nigdy nic nie sprzedałem, rozdałem kilka bluz
Teraz mam swoją markę, z szefami tamtej luz
I chodzę ubrany jak lovelas, czy pimp, a ktoś się spina
Nie mogę wyglądać wiecznie jak dziecko Teletubisia i murzyna
Nie bluźnię na product placement, skąd niby brać na klipy?
Bluźnią, a potem jest śmiesznie rapujące logotypy
Nie ma wstydu, przecież każdy tak żyje, jak żyje z rapu
Zawodowi artyści, a nie hobbyści którym mama nakłada papu
Szczerość to atut, patrz jak stary lis niszczy ten kurnik
Ma pomysł na siebie, propsuję Bory, ale ten zaraz się wkurwi —
Lubię South (South) kocham beat’y Donatana, zbijam beczkę
Nagrałem to, choć ta piszczała brzmi kurwa jak z wesołego miasteczka
Yo, te bębny, tak
Cykacze, tak
A bass, hell yeah!
Ale ta piszczała
Gdybyś mógł ją chociaż na sekundkę wyłączyć…
Dziękuję