Lyrics Białas – Nieporozumienie
Text:
Solar:
Miała swoje mieszkanie, wiesz czasem wpadałem
Ale miałem nadzieję, że ona tego nie zrobi
To niby był związek, ale zawsze jest ale (serio?)
Jest okazja to korzystasz, lepsze to niż ręka
Więc razem na wagarach uczyliśmy się biologii
Wszystko spoko, gdyby nie kwestia podejścia
Które było nieco luźniejsze z mojej strony
Ona miała plany i mi wyznawała miłość
(Czujesz to samo?) Kurwa głupio mi się robiło
Ale, weź mi znajdź chociaż jednego typa
Który wybierze drugie, wybór : sex, matematyka
Interesuje Cię głębsza część historii?
Na czczo track dziewiąty, serce na dłoni
Później był żal, ale czemu NIE, nie wiem
Najwidoczniej to nieporozumienie
Danny:
Przez szepty krzyki, krzyki
Na wieczór znów siedzę sam
Porwane nici (nici), porozumienia nam brak
Popsute szyki (szyki) przez zazdrość, albo psychiki stan
Jak narkotyki, te wymówki, niedomówienia i fałsz
Białas:
Myślałem co u niego, jak tam? jakie ma plany?
Za dwie godziny, zadzwonił do mnie nasiekany
Mówił, chuj w postanowienia i rozsypał to co miał
Bo w sumie to nic nie miał do stracenia
Dzwoniła jego dupa, od paru dni go szuka
Dlaczego znów oszukał (co jest grane?)
Co lubią być naćpane i wszędzie chodzą same
Gdyby to wiedziała, pewnie sama by odeszła
Ale myśli, że koleżka siedzi przy koleżkach
Oni tylko piją i gadają o zadymach
(Czemu woli ich?) Zastanawia się ta świnia
A chłopaczyna wyluzowany, dobra morda
Ma swoją ścieżkę w życiu i właśnie ją wciąga
Ona tak zakochana, że aż odstawia jedzenie
On też, ale nie z miłości (nieporozumienie)
Danny:
Przez szepty krzyki, krzyki
Na wieczór znów siedzę sam
Porwane nici (nici), porozumienia nam brak
Popsute szyki (szyki) przez zazdrość, albo psychiki stan
Jak narkotyki, te wymówki, niedomówienia i fałsz
Nieważne czy masz starą Nokię, czy smartfona
Nadal klikasz, czy szurasz po ekranie? boisz się go porysować
Pisz do mnie po polsku, jak minut Ci szkoda
Unikaj słownika jak ognia, albo czytaj co tam sobie dodał
Agata, Aneta, Ola niby tylko imiona
Póki nie klikniesz wyślij z myślą: Boże to nie ona!
Gdzie to anuluj, Jezu przecież zna ją żona
Ile razy można się tłumaczyć, że to książka kontaktowa
Słowa, łapałem na nich się nie jednokrotnie
Chcąc dodać pikanterii, pchałem się taranem w chłodnie
Ratunek: żart, zero błagania o come back
Czas start, składam fakty i buduję historię
Stara znajoma, kiedyś coś łączyło nas pozornie
Klub, ona wczoraj wpadła tam na jakiś koncert
Kilka słów o pracy, jak jej się układa z chłopcem
I ten zboczony SMS, był tak naprawdę od niej
Pomyślałem, że pokaże Sylwii, jej współlokatorce
Że to gówno prawda, wtrącę o miłości i w ogóle
Wierzysz czy nie przypadkiem trafiło to do Ciebie
Proszę nie gniewaj się bejbe to nieporozumienie
Przez szepty krzyki, krzyki
Na wieczór znów siedzę sam
Porwane nici (nici), porozumienia nam brak
Popsute szyki (szyki) przez zazdrość, albo psychiki stan
Jak narkotyki, te wymówki, niedomówienia i fałsz